Rate this post

Legend of the Blademasters

Olbrzymi sukces „Baldur’s Gate” spowodował, iż moda na gry RPG wróciła. Praktycznie każda szanująca się firma pracuje nad przynajmniej jednym programem należącym do tego gatunku. Wśród nich znajduje się także Ronin Entertainment / RipCord Games i ich nadchodzący hicior „Legend Of The Blademasters”.

NA POCZĄTKU BYŁ RONIN
Nieco ponad rok temu w polskich kinach rządził „Ronin”, znakomity film akcji z Jeanem Reno i Robertem de Niro w rolach głównych. Wszyscy, którzy ów film widzieli wiedzą, że ronin to samuraj, którego pan zginął. Śmierć władcy to zaś zniewaga, olbrzymia plama na honorze… trzeba ją odkupić wyruszając w świat, by w czasie swej wędrówki czynić dobro (jest jeszcze drugie wyjście – sepuku). Okazuje się, że średniowieczny japoński kodeks honorowy znajduje zastosowanie także i w końcu XX wieku. Otóż jakiś rok temu trzech młodych ludzi: Harrison Fong, Kalani Streicher i Edward Kilham, opuściło LucasArts i założyło Ronin Entertainment. Chcieli robić gry, z których gracze byliby zadowoleni, a nie wypluwane przez lucasowy koncern gnioty (to ich opinia, mi się taki „Star Wars: Racer” podobał). Mieli ku temu predyspozycje i mieli też doświadczenie – pracowali bowiem nad takimi tytułami jak „Mechwarrior 2”, „Armor Command”, „SW: Force Commander” i „Neo Hunter”. A jak chcieli, to i się wzięli… jeszcze przed wakacjami powinniśmy zobaczyć „Legend Of The Blademasters”.

LEGENDA MISTRZÓW OSTRZA?
Bohaterem programu jest młody chłopiec zwący siebie Erik Valdemar (!!!). Mieszka on sobie w magicznej krainie, gdzie ani mleka, ani wina, ani kobiet i śpiewu nie brakuje. Niestety, smoki strzegące pięciu magicznych portali zostają uwięzione w pięciu ostrzach magicznych mieczy. Umożliwia to złemu czarnoksiężnikowi inwazję na sielską krainę. Jedynym człowiekiem, który jest w stanie odnaleźć miecze i na powrót ustanowić przy portalach strażników, jest Erik.
Gra przypomina konsolowe hity w stylu „Zelda 64” (śmieszne, mangowe postacie z olbrzymimi gałami i nogami aż po sufit, zwłaszcza u panien), przy czym kamera filmuje akcję z góry, tak jak to było w „Hexplore” czy „Baldur’s Gate”, bądź „od tylca”, jak w „Tomb Raider”. Sama akcja to przede wszystkim masowa wyżynanka w starym, dobrym stylu „Diablo”. Gracz otrzyma do dyspozycji niemały zestaw broni, przy użyciu którego kosić będzie napotkanych przeciwników niczym profesor Miodek błędy językowe. Do tego dojdą czary – 10 magicznych żywiołów, 40 czarów klasycznych i kilkanaście dodatkowych. I jeszcze cudowne napoje, dzięki którym Erik rozwali najgroźniejszych przeciwników, i cały osprzęt żelazny, z jakim zwykliśmy spotykać się w grach RPG – tarcze, zbroje, itp. To jednak nie wszystko. Autorzy twierdzą, iż w każdej z krain, poprzez które wieść będzie szlak Erika, czaić się mają inne stwory stosujące inną taktykę walki. Oznacza to, że nie da się ukończyć gry stosując przez cały czas jedną i tą samą technikę wycinania wrogów w pień. Przeciwnicy będą na tyle pojętni, by po paru walkach wyuczyć się słabych stron w kunszcie imć Valdemara i później skutecznie je wykorzystać.
Oczywiście prócz wyżynanki w „Legend Of The Blademasters” pojawią się liczne questy. Zostały one zaprojektowane tak, by gracz musiał wykorzystać siłę swego umysłu (czytaj: trzeba będzie myśleć). Pojawiać się mają w miejscach losowych – zresztą cały świat generowany będzie w oparciu o skomplikowane algorytmy pracujące także i w trakcie gry. O tym, czy questy zdołają odebrać programowi ów wyżynankowy charakter, przekonamy się dopiero po jego premierze.

OPRAWA… ZNACZY SIĘ POCHWA OSTRZA
Mangowa grafika z pewnością ucieszy miłośników japońskiej sztuki portretowania świata. Z kolei pełne wsparcie dla akceleratorów 3D zadowoli fanów trzech wymiarów. Każda z postaci występujących w grze składać ma będzie z 500 wieloboków. Silnik (którego fragmenty zostały wykorzystane w „Star Wars: Force Commander”) umożliwi szybkie tworzenie dość różnych obiektów – w efekcie uniknie się wrażenia monotonii otoczenia. Wreszcie fabuła „Legend Of The Blademasters” poprowadzi Erika poprzez przestrzenie otwarte (lasy, wioski, polany) i zamknięte (domy, jaskinie). Jednym słowem… będzie ciekawie.